W 2015 roku z Chin wypłynęło 674 mld dolarów. Instytut Finansów Międzynarodowych szacuje że w 2016 może wypłynąć jeszcze 538 mld dolarów. Chińskie rezerwy walutowe zmniejszyły się z 4 bln dolarów w czerwcu 2014 do 3,2 bln dolarów w lutym 2016. Odpływ kapitału z Chin może znacznie przyspieszyć jeśli wśród inwestorów zwycięży strach że juan może się zdewaluować w „nieuporządkowany” sposób.
Czy tylko Chińczycy powinni się martwić?
Ten odpływ kapitału z Chin będzie miał konsekwencje nie tylko dla Chin ale również dla pozostałych rynków rozwijających się.
W przypadku kryzysu w Chinach pogorszy się sentyment inwestorów do wszystkich rynków rozwijających się. Aktywa ulokowane na tych rynkach są postrzegane jako bardziej ryzykowne więc problemy chińskie mogą wywołać sprzedaż aktywów i odpływ kapitału ze wszystkich rynków rozwijających się.
Co więcej dewaluacja juana spowoduje dewaluację pozostałych walut w krajach rozwijających się. Szczególnie w tych krajach które intensywnie handlują z Chinami lub które z Chinami konkurują. Będzie to miało na celu utrzymanie konkurencyjnego poziomu cen w wymianie z Chińczykami.
Ach te chińskie rezerwy walutowe…
Jak donosi inter-prodryn.com.pl, bardzo wiele zależy od tego jaki poziom chińskich rezerw walutowych jest postrzegany przez władze tego kraju za kluczowy. Jeśli juan nadal będzie się osłabiał w pewnym momencie władze albo pozwolą na gwałtowny spadek wartości chińskiej waluty albo usztywnią kurs wymiany. Oba te scenariusze zapewne wywołają gwałtowną reakcję na rynku.
No i ten dług…
Oprócz zmniejszających się rezerw walutowych Chiny mają również problem z ogromnym zadłużeniem i nadmiarem mocy produkcyjnych. Wszystkie znaki na niebie i ziemi (poza oficjalnymi statystykami PKB) wskazują że chińska gospodarka zwalnia. Mam tu na myśli spadające wskaźniki aktywności w chińskim transporcie morskim i kolejowym.
Aby zamieść pod dywan te problemy i za wszelką cenę utrzymać legendę dynamicznie rozwijającej się chińskiej gospodarki władze zdecydowały się powiększyć dług. Pożyczone pieniądze mają dać impuls do dalszego rozwoju gospodarki.
Spójrzmy jak zwiększał się całkowity chiński dług (dług państwa + dług przedsiębiorstw) wg danych Banku Rozliczeń Międzynarodowych.
Oczywiście liczby te są szacunkowe. Dość trudno jest uzyskać konsensus pomiędzy różnymi dostępnymi wyliczeniami chińskiego długu.
Znowu inżynieria finansowa…
Firma doradcza która świadczy usługi dla George’a Sorosa szacuje chiński dług na 280% PKB. Różnice pomiędzy wyliczeniem tej firmy a powyższym wykresem na podstawie danych Banku Rozliczeń Międzynarodowych mogą wynikać z „inżynierii finansowej” stosowanej przez banki aby ukryć faktyczne zadłużenie przedsiębiorstw.
Kiedy Soros zobaczył raport firmy konsultingowej stwierdził że inżynierzy finansowi „znowu wpadli w amok”. Wpadli w amok w 2007/2008 w USA i wpadli w amok obecnie w Chinach…
To co budzi nawet większą ostrożność niż sama wartość długu to tempo w jakim się on powiększa. Przy takiej skali wzrostu nie można trafnie inwestować pieniędzy. Szczególnie biorąc pod uwagę ogromne nadwyżki mocy produkcyjnej w Chinach.
Kiedy obecne inwestycje nie będą generować wystarczającego dochodu aby umożliwić spłatę długu obecna, owiana mgłą tajemnicy skala złych długów w Chinach stanie się jeszcze większa.
Każdy kraj z takim tempem wzrostu długu jaki obecnie obserwujemy w Chinach doświadczył albo kryzysu finansowego (kryzys w USA z lat 2008/2009) albo wieloletniej stagnacji (stagnacja w Japonii która zaczęła się w latach 80-tych ubiegłego wieku i trwa do dzisiaj).
Jednak jedyne co teraz liczy się dla władz chińskich to krótkoterminowy impuls który ma podtrzymać iluzję chińskiego tygrysa gospodarczego…