Zarobki w Polsce nie należą do najwyższych w Europie i jest to fakt, z którym nie sposób polemizować. Oczywiście trudno jest zdobyć dokładne dane, zwłaszcza jeśli nie jest się instytucją badającą kwestie tego typu. Lista płac (z ang. payroll) w większych firmach nie jest z reguły dokumentem, którym takie przedsiębiorstwa chciałyby się chwalić. Wręcz przeciwnie – wydobycie jakichkolwiek dokumentów nawet od spółki, w której się pracuje (np. przez studenta podejmującego badania naukowe), graniczy z niemożliwością. Trudno zresztą powiedzieć, z czego to dokładnie wynika. Nietrudno bowiem zauważyć, że nawet w ogłoszeniach o pracę rzadko kiedy znaleźć można jakąkolwiek informację o zarobkach. Coś co np. w Stanach Zjednoczonych jest normalnością, u nas uchodzi za dziwactwo. Zauważyć można jednak pozytywne tendencje. Z jednej strony rośnie płaca minimalna, a z drugiej – średnie zarobki również są coraz wyższe. Dane te mogą być jednak do pewnego stopnia mylące. Przede wszystkim – mało kto tak naprawdę jest obecnie zatrudniany na umowę o pracę. Z tego też względu mnóstwo osób pracuje na czarno lub na umowę o dzieło i zarabia mniej niż ustawowe 1300 zł z hakiem. Średnia zarobków w Polsce jest z kolei zawyżana przez prezesów banków, celebrytów, czy właścicieli dobrze prosperujących firm. Skutkiem tego stanu rzeczy te średnie plus minus 4000 zł są marzeniem większości z nas.
Wszystkie te fakty warto mieć na uwadze, niemniej jednak wydaje się, że sytuacja jest chyba faktycznie coraz lepsza. Kryzys w Polsce to przeszłość (o ile w ogóle kiedykolwiek do nas dotarł), a i nie widać, żeby społeczeństwo ubożało. Tendencja jest raczej przeciwna.